Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żart Piasta zaleca, boć wie, że go nie ma i być nie może!
Gorzeński milczał z poszanowaniem, aż gdy Prymas skończywszy zamilkł, począł znowu.
— Z tem wszystkiem, pomiędzy szlachtą agitacja wielka, jeżeli nie przeciw Kondeuszowi, bo mu nic zarzucić nie mogą, to przeciwko panom senatorom i starszéj braci...
— Także mi mów — gorąco odezwał się Prymas. Stare to dzieje — duch przeciwieństwa, podmuch szatana... zepsucie wszelkiéj karności i posłuszeństwa władzy przez Boga wyznaczonéj!! Poczęło się to dawno i nie rychło skończy... równy Wojewodzie, brzmi jako hasło...
Zamilkł chwilę.
— Lecz — dodał — jak mawiał wielki ów kanclerz Zamojski — szlachta wykrzyczyć się musi a rychło ostygnie. Znał to do niéj i Chmielnicki. Dać się wyburzyć — a wszystko się potem ukoi i uśmierzy.
Gorzeński nie przerywał, lecz gdy nastąpiło milczenie, a oczy znowu na niego się zwróciły — mówił spokojnie.
— Nie chcę powtarzać złośliwych kalumnji — ale noszą się z tem, że Kondeusz kupił sobie wszystkich, że pieniędzmi idzie do korony, że ją zawczasu; bo za Jana Kaźmirza miał sobie zapewnioną. Sobieski i Pac spojrzeli na siebie, a kanclerz litewski mruczeć począł coś po cichu.
Marszałek, który dotąd się nie odzywał, rzekł dosyć obojętnie.
— Na wszystkich elekcjach zawsze się musiał jakiś opór objawić, bo to niemal potrzebą jest dla szlach-