Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

służbę pełnić, inni około domu tylko się kręcili, a swojego państwa strzegli.
Rolnictwem się wówczas żaden ziemianin nie zabawiał, łanów dworskich tak jak nie było. Kmiecia sprawą bywało orać, siać i zbierać, osyp panu dać, siano panu zrobić, a z barci w lesie dań przynieść.
Dziedzic miał też swe barci i bartników, zwierza polował w lesie i skóry z niego sprzedawał, czasem stadniny wielkie trzymał... bydło, konie i owce.
Potrzeby były niewielkie, a gdy do tego co ziemia dawała, rycerz łup jeszcze z wojny przyniósł — zasobno było doma.
Leliwici na Lelowie, tak właśnie gospodarzyli, nie pragnąc wiele, a mając ile im było potrzeba.
Stary Bogusz Leliwa, który za młodu trochę wojował, a potem już siadł doma, zwaśniwszy się o coś z wojewodą, synów miał dwu i córkę Domnę. Starszego syna dał na rycerską sprawę, ten królowi Łoktkowi służył, nie wiele skorzystawszy na wyprawach swych, bo te łupu nigdy nie przynosiły, a krwawe bywały. Młodszy przy ojcu siedział, z nim do lasów jeździł i polował, a ziemi swej pilnował.
Dwór był stary i jak chata prosty a niewytworny. Przybudowywano doń gdy było potrzeba,