Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zsiadł i z Hebdą razem wszedł prowadząc doń Florjana.
— Miłościwy panie — odezwał się pokłon mu uczyniwszy Szary, — wysłany byłem przez pana wojewodę do Wincza z Pomorzan, abym mu co rychlej się stawić z ludźmi przykazał. Pospieszyłem z tem do Poznania i niedociągnąwszy do miasta, w gospodzie mi ludzie rycerscy oznajmili, że wojewoda czegoś niechętny do Pomorzan odjechał, i że tam go mi szukać.
Więc ja do Pomorzan. Tum przybył pod noc. Zastałem wojewodę z małą ludzi garstką i zarazem poselstwo sprawił. Przyjął mnie jak należało i oświadczył że powinność swą spełni...
Szedłem tedy na spoczynek, gdzie już nocą, nieznajomy człek, mianujący się kapłanem i sługą bożym, pod wielką klątwą zwierzył mi, zlecając abym o tém królewiczowi i wam dawał znać, że wojewoda z Krzyżakami się znosi, że do nich ma z Petrkiem Kopą jechać, i że w Wielkiej Polsce dla zdrajców Nałęczów ani królewiczowi nie jest bezpiecznie.
Zerwał się słysząc to Łoktek i ręce zacisnąwszy, z taką gorącością, której w nim nie widywano, chyba w bitwach, krzyknął przypadając do Szarego.
— Zdrajca niepoczciwy! Dałżeś memu Kaźmirzowi znać?
— Ztamtąd jadę — odparł Florjan. Król ode-