Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twarz jego posępną i siwe włosów kosmyki co ją otaczały.
Szary, który dawno króla nie widział, a mało i zdala tylko dawniéj go widywał; ciekawie wlepił oczy w to oblicze, które przy tylu innych i piękniejszych i okazalszych, czémś nieopisaném nad wszystkiemi górę brało.
Wśród tysiąca ludzi oko by się na nim, nie znając go, zatrzymać musiało.
Wypisaném miał na czole że mąż był wielkiego trudu, wielkich boleści i czynów wielkich. Nad czołem jak chmura mu wisiał smutek jakiś i siła potężna... Rozrosłe brwi krzaczaste, ściągnięte do kupy kryły oczy jakby dla tego aby z pomroki błyszczały mocniéj. Usta miał zapadłe i policzki...
Przy téj starca twarzy, ciało było młode i obracało się żywo... Nie zmogły go wojny, ale je ukrzepiły. Nie znużony obracał się, patrzał, wskazywał, pytał, — a mówiąc dumał ciągle. Usta były czynne, czoło chmurą okryte co innego rozpamiętywało...
Nie śmiał się sam Szary zbliżyć tak do pana, nie opowiedziawszy, i zobaczywszy na koniu opodal nieco Hebdę sieradzkiego wojewodę, od którego wysłany był, pokłusował do niego.
Pomian Hebda nie młody pan, zaschły, zawiędły, opryskliwy i gorączka, kręcił się pomiędzy Sieradziany, których z radością ujrzał Szary...