Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Posępność gościa który miał odjechać z bolem w duszy, musiała nie być miłą mistrzowi, gdyż zmuszając się do wesołości, usiłował go w lepszy humor wprowadzić. Trudne to było zadanie. Dopiero gdy o królu Łoktku, o synu jego, o głośnej historji na dworze Karola Roberta mówić począł, zapowiadając iż w obec Jana króla czeskiego, który razem polskim się zwał i był, Władysław utrzymać się nie potrafi — usta się rozwiązały wojewodzie.
Namiętnie przeciwko królowi występować zaczął, wyśmiewając się i odgrażając nań.
Całe tam Łokietkowe życie przeszło przez gryzące zęby człowieka, który temu królowi wszystko czem był zawdzięczał, owe boje początkowe młodzieńcze, zuchwałe, szczęśliwe i niefortunne, ubóstwo, prześladowanie, — wojskowe hasanie po kraju, pokuta, wygnanie; — powrót, walki... a wszystko to co się na najpiękniejszy obraz niezmordowanej pracy składało, w ustach Wincza było przedmiotem szyderstwa i najczarniejszych potwarzy.
Mistrz Luder, który nie siadał do stołu, ani jadł z niemi, słuchał rozumiejąc po troszę; ale nie potakiwał. Jako Krzyżak nienawidził on upartego Łoktka, który zakonowi dokuczał i przed papieżem go skarżył, a Pomorza broniąc, opanować nie dawał, ale od dawna słysząc o nim i patrząc nań, miał dlań poszanowanie jakie ka-