Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 215.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w obronie swych praw wystąpić, znajdowała w sobie dosyć energii, aby nie uledz naciskowi i nie poddać się władzy, której nie uznawała.
Biskup chełmski, ułagodziwszy jak mógł i umiał królewnę, pożegnał ją śpiesząc na naradę do wojewody Uchańskiego.
Królewna, do której prawie współcześnie z listami cesarskiemi doszły zatrważające groźby Litwinów, już zagarniających jej majętności, wahała się jeszcze jak sobie postąpić miała i kogo posłać tam, aby stanął w jej obronie. Talwosz choć czynny i obeznany z ludźmi, nazbyt jej był tu potrzebnym. On sam czuł się za małym do podjęcia sprawy takiej wagi, a obawiał się dumy i gwałtowności Chodkiewicza. Czekać więc było potrzeba.
Tymczasem po zuchwałem podrzuceniu listów cesarskich, choć i biskup i wojewoda płocki strzegli się rozjątrzać królewnę, obawiając się aby im z Płocka nie pierzchnęła, podwojono dokoła straże pilne, zamek uczyniono niemal więzieniem. Za wychodzącemi i powracającemi sługami snuli się dodani im nadzorcy. Talwosz widział wszystko, oburzało go to, po cichu donosił Dosi, ale był on i ona tego zdania, że Annie o tem mówić nie należało.
Litwin uśmiechał się gorzko.
— Gdyby potrzeba była — mruczał po cichu — potrafilibyśmy ich wszystkich wywieść