Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby nie rumienić się potem, gdyby Bogu podobało się dotknąć ją nowym zawodem.
Z małemi odmianami ten sam dwór, ciż ludzie co w Warszawie otoczyli ją w Płocku, lecz miała tu krajczynę jako tarczę i obronę od nieznośnej zawsze Żalińskiej i jej syna; Zosię sierotkę, której Dosia Zagłobianka stała się towarzyszką i opiekunką. Troski o chleb powszechny nie tak były w Płocku dokuczliwe.
Towarzystwo codzienne pomnożyło się przybyciem biskupa chełmskiego, który był gościem ciągłym, a prawie każdego też dnia zjawiał się wojewoda Uchański, na pozór z uszanowaniem, w istocie dla zbadania, czy się tu co nie knuło potajemnie.
W parę dni po przybyciu do Płocka, czynny Talwosz już się rozpatrzył, poznał z ludźmi, zyskał niektórych i obracał się tak swobodnie jak w Warszawie, a przez Dosię, bo mu to było najmilszem, zawiadamiał królewnę gdy dostał języka.
Najgorzej na przesiedleniu wyszła Żalińska, która mniej się mogła narzucać i nie tak nieznośnie zrzędzić. Krajczyna w różny sposób zamykała jej usta, a pana Matyasza, nastręczającego się do posług, zbywała ostro.
Oszczędzano królewnie chwil nieprzyjemnych, choć trosk zawsze jej dosyć pozostawało.