Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy gońce się rozbieżeli po całem królestwie i Litwie, zwiastując, że one pana nie miały, strach ogarnął niezmierny wszystkich.
Uczuli się bezbronnemi, wydanemi na łup samowoli zuchwałych i silniejszych — nikt życia i mienia nie był pewien.
Nie było króla, więc nie było sądów i sprawiedliwości — ustawała wszelka władza płynąca od tronu.
Nie wiedziano w początku nawet, komu zastępczo, tymczasowo zwierzone być miało zwierzchnictwo, kto miał prawo rozkazywać, kogo należało słuchać.
Nigdy za ludzkiej pamięci, nawet czasu wojen i napadów, tak powszechna trwoga nie objęła wszystkich; kraj stał otworem, bezbronny, na łasce nieprzyjaciół, a wewnątrz na samowoli wichrzycieli i możnych.
Jak gdyby Tatarowie lub Moskwa wtargnąć miała, obwarowywano zamki, opatrywano w broń dwory, kościoły kryły swe kosztowności, straże stawiano po nocach.
Po kilku dniach sąsiad zaczął dopadać najbliższych swych.
— Radźmy! co tu poczynać! Zjedźmy się. Nikt o nas nie myśli.
Ale kto miał zjazd zwoływać? dokąd się trzeba było skupiać?
Gromady zaczęły się zbiegać do miasteczek,