Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z pod powiek powoli i nieotarte potoczyły zwolna po twarzy, znikając gdzieś na bieliźnie, w którą wsiąkły.
I znowu było milczenie, król się podniósł nieco, uczynił wysiłek, lecz osłabłe ciało zmusiło opaść na pościel bezwładnie, oddychał coraz ciężej, ale oddech stawał się przyśpieszony.
— Chcieli bym żył z Katarzyną, to mi śmierć zadało. Nie mogłem się zwyciężyć. Przez to umrę bezpotomny, ostatni, ze mną do grobu pójdą Jagiellonowie.
Bóg, los, przeznaczenie, fatalność, żelazne prawo zniszczenia.
Górnicki chciał coś wtrącić, aby smutne te myśli odwrócić, król mówić mu nie dał.
— Bezpotomnym! — rzekł — to nic, ale zejść bez dobrego imienia, bez pociechy z wielkiego dzieła.
Starosto, wszystkom chciał, nic nie mogłem. Litwa dotąd dąsa się na to co jej przyszłość miało zapewnić. Na Unię pracowałem życie całe, dla niej praw się zrzekłem... oni jej nie chcą.
Swobody ich szanowałem... plwali mi w oczy za to.
Nie było nieszczęśliwszego nademnie. Na Ruś zbierałem się iść odzyskać zabrane... zawady mi stawili.
Wrogów wszędzie, przyjaciół nie miałem nigdzie, nigdzie, nikogo.