Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że mało one na niej czyniły wrażenia, co jeszcze bardziej jątrzyło i niecierpliwiło Żalińską.
W takich razach jedna Dosia Zagłobianka poradzić coś mogła, uprowadzając królewnę do jej sypialni, a starając się Żalińską oddalić.
Pośredniczyła ona, łagodziła, jednała, a gdy inaczej nie umiała, gniewy i fukania ochmistrzyni odciągała albo na siebie, lub na kogoś, co je obojętniej mógł znosić.
Wyjazd nagły króla, natychmiast po widzeniu się z siostrą, którego znaczenie zrozumieli dworscy i przyjaciele Anny, wywołał powszechne oburzenie.
Jeżeli powietrze od Okuniewa idące, spodziewane lada dzień, wybuchnąć tu miało, potrzeba było i królewnie uciekać. Dokąd? o czem? o to się nikt nie troszczył.
Talwosz pobiegł na zwiady czy nie było jakich rozporządzeń lub rozkazów, tyczących się królewnej? Nikt o tem nie wiedział, nigdzie się nią nie zajmowano.
Mniszchowie i ks. biskup Krasiński nie zapobiegli wprawdzie testamentowi na korzyść Anny, ale potrafili tymczasem uczynić ją sierotą, bezbronną i na łasce narodu, który w tej chwili więcej myślał o własnem zagrażającem mu osieroceniu, niż o losie królewnej.
W mieście, po którem się rozeszła błyskawicą wieść o wywiezieniu chorego króla, uczyniła ona