Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królewna wszedłszy na próg, stanęła ręce załamawszy, zamyślona.
— To resztki! — odezwała się do Talwosza — a po większej części pamiątki z lepszych czasów, przypominające różne lata życia. Na niektórych z nich znaki i herby okazują pochodzenie, tych tknąć nie można... inne...
I nie kończąc zakryła sobie oczy. Talwosz, chcąc królewnie oszczędzić bólu, schylił się ku tym naczyniom.
— Wybierz mój Talwoszu z tych co są na prawo — odezwała się Anna — weź jak najmniej, a przynieś jak najwięcej, ale nie sprzedawać nic. Pozbywać się nie mogę.
Daj w pewne ręce aby to nie przepadło, wykupię jak tylko będę mogła... ale dziś, nim siostra moja Brunświcka coś nadesłać raczy, nim się od Czarnkowskiego doczekam, nim się król ulituje, ludzi głodem morzyć nie mogę, a i odprawić ich wszystkich nie godzi mi się.
Talwosz przyklęknąwszy na podłodze, to przebierał rękami misy i dzbany, to się cofał, żal mu było dotknąć tych pamiątek, a i założenie ich bezpieczne nie sądził łatwem.
Królewna sparłszy się o drzwi, nie patrzyła już na niego.
Po chwili tylko szepnęła:
— Śpiesz się, pokaż mi, co wybierzesz. Ka-