Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy wola, Dosi drugiej, równej jej nie było i nie będzie.
— Urodą, rozumem, dowcipem, nie ma co mówić — zawołał Bobola — przechodzi inne, co prawda, prawda. Ale ja w dziewczynie tej śmiałości, tego zuchwalstwa, tego rwania się naprzód nie lubię. Na kozaka patrzy.
Talwosz głową potrząsał.
— Rycerskiego ducha niewiasta — zawołał z uniesieniem.
— Dziewczynie młodej ten duch nie przystał — odparł Bobola surowo.
— Teraźniejszego czasu i kobietom serce urasta, tak nas bieda przygniotła, a my zniedołężnieli — począł Talwosz.
Ale, posłuchaj Bobolo, dobrze, że się o tem zgadało. Tyś się już przespał, a mnie się wcale spać nie chce.
Obiecywałeś mi tyle razy o tej Dosi relacyę. Ja nie od tak dawna na dwór przybywszy, tyle tylko wiem, że ją królewna wychowała, że ją lubi, a ona za swą panią życie dać gotowa.
Ale zkądże ona! co ona?
Bobola nie ruszając się z łóżka, poprawił się tylko i usiadł wygodniej.
— Prawdą a Bogiem — począł — ja przeciw niej nie mam nic, ale mi żal ciebie, bo ty na prawdę myślisz o niej, a ona, choćby jak