Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królewna się mocno oburzyła na to przypuszczenie.
— Ale co ci w głowie! moja Żalińsiu — zawołała. — Dosia! ona! to nie może być! Ja się nią posługuję, gdy mi potrzeba co od Francuzów się dowiedzieć, ale to dziewczyna stateczna! a głowa się jej tak łatwo nie zawróci!
Miała dosyć chłopców co się koło niej kręcili, nie chciała żadnego.
— Ale ona strasznie często biega do nich i po kątach szepty a schadzki ma ciągłe — dodała Żalińska.
— To ja wiem — odparła królewna. — Może być, że niepotrzebnie ją narażam, będę na to miała baczność.
— Aby nie było zapóźno — szepnęła Żalińska.
Na tem się skończyło, bo gdy Anna wieczorem coś o tem szepnęła Dosi, ta jej do nóg upadła, poczęła ściskać za kolana, tłómaczyć się, płakać i nazajutrz tak biegała jak przedtem.
Żalińską tylko posądziwszy o doniesienie, gniewnie odprawiała gdy się zbliżyła do niej, a pana Matyasza gorzej jeszcze.
Pomimo całej swej przebiegłości w kunszcie podpatrywania i podsłuchiwania, w którym Talwosz zdawna był mistrzem, nie udało mu się dośledzić, z kim właściwie Dosia ze dworu Hen-