Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wskazała ręką. Pochód żałobny ciągnął na zamek raz wtóry.
— Na zamek?
— Tak, do króla.
Ale tu już go poprzedziła wieść o drugim wystąpieniu. Pibrak był gniewem przejęty, Henryk zacinał blade usta. Chciano zamknąć bramy.
Rozmyślił się król jednak.
Gdy Wapowska zbliżyła się do krużganków, wyszedł z głową odkrytą, ale na twarzy jego tym razem więcej było zniecierpliwienia i gniewu niż litości i postrachu.
Poszeptał i oddalił się szybko.
Wdowa jak pierwszym razem szła z sierotą do królewnej.
Padła jej do nóg, składając ręce i zawołała tylko.
— Sprawiedliwości!
Anna z nią płakała. Zapomniała się chwilę przejęta tą żałobą i rozpaczą.
— Sprawiedliwości! — odezwała się głosem złamanym. — Kasiu moja! ale gdzież sprawiedliwość jest na tym świecie! Tobie ją ociągają, ja jej dla siebie doprosić się nie mogę...
Sprawiedliwość tam!
I podniosła rękę ku niebu.
Po raz wtóry odciągnęły zwłoki od zamku. Sądzono, że teraz już pogrzeb nastąpi. Wapow-