Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dopiero teraz przyjaciołom Samuela udało się człowieka oszalałego, któremu kula nogę zadrasnęła, pochwycić i kupą z nim popędzić do wrót, do których tłum z miasta nadbiegający szturmował.
Ale rozkazy były dane, aby nikogo nie wpuszczać na zamek.
Król Henryk a bardziej jeszcze Francuzi z nim będący zlękli się tak tego tumultu i strzałów, że całą sprawę wzięli za spisek przeciwko nim wymierzony.
Gdy w podwórzu odegrywała się ta krwawa scena, na zamku co żyło Francuzów zwołało się, zbroiło i w niezmiernej trwodze, przeklinając Polskę, zabierało się do rozpaczliwej obrony. Wprawdzie Pibrak i kilku roztropniejszych wszystko to składali na swarliwość i butę Polaków, ale strach ma wielkie oczy.
Henryk blady, zamknięty w najdalszej komnacie, otoczony sprowadzoną gwardyą, czekał następstw wypadków, a każdy szmer i krzyk wystraszonych jego ludzi miotał ku drzwiom i na obronę przeciw domniemanej napaści.
Można sobie wystawić też, co się u Infantki działo, która dopóki się nie ściemniło, z okien swojego mieszkania wszystko widzieć mogła, nie wiedząc, co było przyczyną zamięszania na zamku.
Kobiety klęczały i modliły się; służba zbiegała po wiadomość i nie powracała.