Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że Tęczyński wymknął się, aby uniknąć walki, że nie miał i nie chciał powrócić.
Napróżno go starano się do rozumu przyprowadzić.
W końcu przyjaciele, aby mu się czas nie tak długim wydawał, umyślili Moszczyńskiego, sługę Zborowskich, który się miał potykać z tym nieszczęsnym Janaszem Kroatą, wyprawić w szranki i choć tym bojem pragnienie zemsty pana Samuela zażegnać.
Dano znać, że Moszczyński stał gotowy na placu, a i Kroata był także — czekali tylko, aby im znak dano.
Porządek wymagał tego, aby król dał znak do turniejów, a ten siedział jeszcze w senacie.
Zborowski już i na niego zważać nie chciał, tak mu pilno było, gdy na wschodach ukazał się Henryk i przyskakującemu do siebie jednemu z dworzan odparł obojętnie, iż przeciwnicy zmierzyć się mogą z sobą.
Pan Samuel pobiegł z tem sam i siadł też na konia, a z nim ci co mu towarzyszyli. Zbliżył się do Moszczyńskiego, który kopię układał właśnie, i krzyknął mu.
— A pamiętaj mi, abyś go rozumu nauczył, bo ci nie daruję.
Moszczyński głową tylko potrząsł.
Spojrzawszy na nich obu, choć Polak ów Zborowskich sługa krzepki się wydawał i zręczny,