Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla którego Anna wielką miłość miała — przypomniał jej szwedzkiego królewicza.
Schyliła się ku niemu królewna całując go i błogosławiąc, a mimowolne wspomnienie Zysia poruszyło ją mocno.
Często, często już przychodziło jej na myśl, że umierając bezdzietną, tego siostrzana sobie za własne dziecię przybierze i jemu po sobie zostawi spuściznę.
Nadzieje teraz płoche, sama je sobie wyrzucała, zatarły nieco Zygmusia, a oto los jakby przynosił jej przestrogę i wskazówkę, gdzie serce swe zwrócić miała, ażeby nie doznało zawodu.
Schylona nad główką małego Wapowskiego, sama nie wiedziała czemu, jak zrosiła je łzami.
Pani Wapowska tymczasem o swem szczęściu mówiła, o mężu, o dzieciach, o życiu jakie spokojnie wiodła na wsi.
— Mężowi — mówiła do Infantki — towarzyszyć musiałam, bo mu się należy posłuszeństwo a mieć mnie chciał z sobą, ale jakże mnie ta wrzawa i ten zgiełk ludzi i te obce twarze przerażają niemal.
Z radością do Radochonic powrócę.
— A ja — rzekła smutnie królewna — widzisz moja Kasiu, wśród tej wrzawy i zgiełku żyć muszę.
— Brat mój Bernard mawiał — odezwała się Wapowska — że Bóg każdemu stanowi szcze-