Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmowy, w których podsłuchujący pode drzwiami pięknych i ciekawych rzeczy mógł się o Polakach dowiedzieć.
Prawda, że nie lepszych może o Francuzach by się nasłuchał, tam gdzie Polacy sami byli, a obyczaj ich i sprawy przyszło im sądzić.
Król, który już po owej burzliwej koronacyi ręczył, że zapomniał o wszystkiem i przebaczył co doznał, w rzeczy zachował na dnie serca żal i pragnienie odwetu. Chwila ta wpoiła w niego dla narodu, któremu miał panować, niechęć i odrazę do niego niepokonaną.
Dworacy nie tylko mu wtórowali, ale szli daleko dalej od niego. Pomiędzy niemi nie było ani jednego, któryby się starał pojednać, złagodzić, wytłómaczyć, wszyscy obwiniali. Czuli oni i Henryk, że długo tu wyżyć nie potrafią.
Tęsknota za Francyą rosła razem z nowinami odbieranemi, które donosiły o złym stanie zdrowia Karola IX., a nie było wątpliwości, że królowa matka w razie katastrofy, choć oddalonego będzie się starała na tron wprowadzić Henryka.
Błysk tej, choć jeszcze oddalonej nadziei, czynił Polskę i koronę czemś tak małoznaczącem i tymczasowem, że tu na przyszłość wcale pracować nie chciano. Szło tylko o to, żeby przeżyć jako tako, a dworacy króla starali się mu ten czas pokuty uczynić znośnym.
Z Francuzów, kto tylko mógł i znalazł naj-