Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mógł ją oczyma ścigać, nie spuścił ich z tego oblicza, które widocznie go pociągały pięknością niewieścią ku sobie.
Żaden z wymokłych minionów towarzyszących Henrykowi z tym tajemniczym młodzieńcem równać się nie mógł.
Co sobie oczyma powiedzieli, dumna dziewczyna i zniewieściały Francuz, Talwosz nie umiał odgadnąć, widział tylko, że na twarz Dosi wypłynął krwawy rumieniec.
Zagłobianka, ledwie już okiem rzuciwszy na książąt Nevers i Mayenne, na resztę orszaku wiedzionego przez wojewodów i kasztelanów, nie czekając aż powolny pochód przeciągnie przez wszystkie bramy, któremi droga do zamku była poprzecinaną, dała znak Talwoszowi, iż chce uprzedzić na zamek Henryka.
Znowu się więc przedzierać z nią musiał przez zbite tłumy i z niemałą trudnością potrafił ją na Wawel odprowadzić.
Cały dzień przebywszy na mrozie i na koniu, Zagłobianka bynajmniej nie okazując znużenia, dała się zsadzić z siodła i nie podziękowawszy nawet Litwinowi, uciekła się przebrać, aby królewnie zdać ze wszystkiego sprawę.
Wkrótce potem dzwony kościelne oznajmiły, iż król się znajdował w katedrze, z której Te Deum rozlegało się dziękczynne.
Z okien swoich pokojów widzieć mogła Anna