Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lowane ich tarcze, kołczany, pióropusze kosztowne składały się na zachwycającą barwami i wspaniałością całość.
Taż sama rozmaitość twarzy, nakryć głowy, postawy, bród i wąsów, siwe włosy obok puklów młodzieńczych zdawały się mówić, że cały kraj wysłał tu na spotkanie co miał najlepszego.
Król, który niemal całą podróż odbył z uśmieszkiem szyderskim i znudzonym na ustach, nie kryjąc się przed Pibrakiem i innemi ulubieńcami, iż wszystko to niepospolicie go nużyło, po raz pierwszy wykrzyknął, okazując szczerze zdumienie i zachwycenie.
Powtarzano, iż miał się wyrazić, zapewne mimowolnie:
— Po raz pierwszy w tej chwili uczułem się królem w istocie!
Nie mniejsze wrażenie mogło na nim uczynić poselstwo panów senatorów, od którego przemawiał tu do niego poważny Karnkowski. Na łacinę jego zmięszany król kilku słowami włoskiemi odpowiedziawszy, zdał resztę na Pibraka.
Na zamku w Międzyrzeczu, potem w parę dni w Poznaniu przyjęcie było ochocze, głośne, wesołe, a tak radośne i szczere po polsku, iż Francuzom niemal zanadto się serdecznem wydało.
Po polsku też zasypano króla mowami długiemi, których on ani ocenić, ani na nie odpowiadać nie umiał.