Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szeptano sobie do ucha, że pójdą działa i moździerze na namiot i poczty zbrojne się gotują.
W sobotę przed Świątkami namiot znowu był oblężony, od rana mowy głoszono, jedne po drugich, ale ich tak jak nikt nie słuchał.
Prymas po cichu szeptał, wzdychając.
— Vox populi, vox Dei.
Już tylko pięć województw i kawałek Prus opierał się jednomyślności, reszta jednogłośnie się Henryka domagała.
Senatorowie oblężeni w namiocie pod wieczór zażądali, aby szlachta się rozeszła i osobno województwami głosowała; ale nic to nie pomogło. Zborowscy i wszyscy Henrykowi zaczęli na prymasa nacierać, aby króla ogłosił, gdyż jawnem było, za kim stała i kogo chciała większość narodu.
Cesarskim zostawała jedyna nadzieja w niedzieli, która narady przerwać miała uroczystością, bo w Zielone Święta nikt o niczem, prócz nabożeństwa, myśleć nie mógł.
Wszystkie namioty już były w zieleń postrojone, w mieście kościoły woniały młodą brzeziną, każdy dom zdobił się w drzewka i gałęzie.
Była to jakby przepowiednia szczęśliwego końca, błogich lat pokoju i pomyślności.
Z obu stron nalegano na prymasa, jedni, aby