Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może niewidoczni tacy sprawcy jak Talwosz wytłómaczyć umieli. Drobna szlachta zawczasu dobrze nakarmiona, ze wszech stron spływała jakby przypadkiem i ustawiała się jak od niechcenia, ale w końcu żelaznym obręczem objęła panów senatorów i stała sobie spokojnie.
Ale działy się rzeczy osobliwe. Gdy który z panów senatorów przemawiał za Francuzem, cisza była taka, jak mak siał; począł inny o Erneście, o Szwedzie, wszczynał się szmer, ze szmeru wrzawa, hałas, gwar, iż słowa nikt usłyszeć nie mógł.
Przychodziło to niby trafem i przypadkiem, lecz zwalczyć nie było podobna losu.
Wtem podniósł się do głosu starosta Chodkiewicz, którego cesarz, jak wiemy, zdawna pewien był, i z nim też całej Litwy, bo on głową jej się stał. Nie wątpili Firlej, Czarnkowski i cesarscy, że za Ernestem da głos, gdy — o cudo — oświadczył się pan starosta za Henrykiem, dodając.
— Henryk się ożeni z królewną Anną, a tak i krwi naszej stanie się zadość.
Jeszcze nie skończył Chodkiewicz, gdy Podole wołać zaczęło.
— Henryk z Anną! Henryk z Anną!
Pierwszy raz tak jawnie wystąpiło życzenie narodu, aby ostatnia szczepu gałązka marnie nie uschła. Przemówiło to do serc.