Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spotykało to Talwosza co innych. Czasami słuchała go cierpliwiej, okazywała przyjacielską, ale zaledwie z tego zapragnął skorzystać, aby się zbliżyć i spoufalić, natychmiast oblekała się dumą i stawała nieprzystępną.
O miłości ani mówić nie dozwalała.
Talwosz, zamożny po rodzicach szlachcic, pięknego imienia, był dla niej pożądanym mężem, ale o wyjściu za mąż słuchać nie chciała.
Korzystając z tego, iż pożegnać ją miał, Litwin postanowił raz jeszcze spróbować rozmówić się z nią stanowczo.
Dosia, która pierwsza wiedziała tu wszystko, tak iż powiedzieć było można, iż myśli królewnej odgadywała, o odprawie Talwosza była uwiadomioną wcześnie. Nie zdziwiła się, gdy wypatrzywszy chwilę, samą ją w komorze królewnej zastał i oświadczył, że przyszedł z pożegnaniem.
Zagłobianka, która około krosien jakichś zajęta była, rzuciła je i podeszła ku niemu.
— Panno Doroto — odezwał się Talwosz — serce mi się kraje. Mało mi nieraz było raz lub dwa widzieć ją we dnie, a teraz Bóg wie, czy raz w tydzień mnie to szczęście spotka.
A gdy Dosia milczała dodał.
— Niechże choć przy tem rozstaniu wolno mi będzie raz jeszcze powtórzyć, żem ja sługą