Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 014.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w twarzy nie znalazł żadnej zmiany — spokojną była zupełnie i nie zdawała się zakłopotaną, gdy ksiądz Wojciech zmięszany był niezmiernie.
— Widzę na zamku jakieś przygotowania — odezwał się nieśmiało — tak jak gdyby do podróży. Czy wasza miłość odebrała jakieś wiadomości od panów senatorów?
— Żadnych — odparła Anna — ale powietrze się zbliża codzień do Płocka i ja tu na nie czekać nie myślę. Muszę szukać bezpieczniejszego schronienia.
— Ale to nie może nastąpić bez wiedzy panów senatorów — przerwał biskup.
— To wasza rzecz, mój ojcze, z nimi się o to porozumieć — rzekła spokojnie królewna — co do mnie ja niczyich rozkazów czekać nie potrzebuję, jestem przecież wolną.
Biskupowi pot z czoła spadał kroplisty, ocierał go ruchem gorączkowym rąk obu.
— Tak jest, tak jest — pośpieszył potwierdzić — lecz niemniej bez ich wiedzy by nie wypadało. I dokądże wasza miłość chcesz jechać?
— Sądzę, że w Łomży będę najbezpieczniejszą — chłodno, po krótkim namyśle odezwała się królewna.
Biskup ręce łamał, przyszło mu na pamięć, że z Łomży łatwiej było z Litwinami się porozumiewać, że ztamtąd też królewna może miała