Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ci wszyscy niemal, przeczuwając co ich czeka, wczas jedni na zamek, drudzy do Lippomana posła weneckiego, do Dudycza i innych obcych musieli się schronić, szukając u nich opieki.
Niemożna było przewidzieć, aby się to rychło ukoiło, bo jak zawsze, gdy się lud zburzy, znaleźli się podżegacze, którzy go jątrzyli i podbudzali do gwałtów.
Długo tajona niechęć do Francuzów teraz się swobodnie rozpasała.
Po gromadach skupionych w Rynku słychać było mowców wykrzykujących, którzy na próżne beczki albo na przekupek stołki wdrapawszy się, na króla i senatorów wymyślali.
Naprzeciwko Panny Maryi stał jeden, który gardło zrywał dowodząc, że z tego Króla Nocy nic nigdy dobrego być nie mogło.
— Ślepe Mazury go po nocy królem okrzyknęły — mówił — po nocy go koronowano i nocą też uciekł.
Nietoperz to a nie król.
Piasta nam potrzeba było a nie takiego przybłędy z za morza, nieznajomym bełkoczącego językiem.
Czemu go zaraz nie ożenili panowie senatorowie? którzy się dali pieniądzmi przekupić i krew Jagiellońską mu sprzedali. Gdyby sie był z królewną ożenił, byłaby go ona umiała