Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją pocieszać, ale jednych ani drugich nie słyszała.
Krajczyna głośniej nad inne powtarzała.
— Ale cóż znowu tak nadzwyczajnego! Nie chcieli króla wypuścić, pojechał i powróci. Korony tak, której poprzysiągł, nie porzuci i nie zrzecze się.
Patrzyła w oczy Annie, która nie spojrzała na nią.
Tymczasem z dołu to ten, to ów przybiegał z wiadomością o senatorach, którzy się zbierali, o pogoni, która miała wyjść za królem.
Wiedziano już, że Tęczyński się natychmiast wybierał pędzić za uciekającym.
Nikt już tej nocy nie pomyślał do łóżka powracać, i rozedniało rychło, a dzień znalazł miasto w stanie takiego zburzenia, jak gdyby nieprzyjaciel mu zagrażał.
Gawiedź coraz się okrutniej rozpalała przeciw królowi, przeciwko Francuzom.
Pierwszym skutkiem tego poruszenia było, że kupa czeladzi rzemieślniczej, prowadzona, jak się zdawało, przez kilku zamkowych dworaków, napadła na dom Sederyna, spodziewając się tam znaleźć Francuzów. Ale wrota znaleziono zamknięte i od dziedzińca mocno obwarowane, a okna żelaznemi okiennicami z wewnątrz pozabezpieczane.
Nie pomogło to. Zaczęto z drągami żelaznemi