Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muszą mieć też pod sobą szkapy tak wytrzymałe jak oni.
Zawczasu król ziewać począł, skarżył się na znużenie, i Tęczyński go do sypialni odprowadził. Tu już służba czekała na niego. Henryk położył się do łóżka. Podkomorzy tak był jeszcze niespokojny i strwożony, że dnia tego nie odjechał do domu i kazał sobie ladajaką pościel rzucić w zamku na dole.
Do późnej nocy zasnąć nie mógł, zrywał się potem ze snu razy kilka i do dnia był na nogach.
Lecz cała ta trwoga okazała się próżną. Król wstał o zwykłej godzinie — nic nie zwiastowało, aby podejrzenia były uzasadnione.
Tęczyński znacznie się uspokoił.
Inni panowie trwali i w podejrzeniach i w obawie.
Biskup Karnkowski jak świt przysłał na zamek do podkomorzego, domagając się wiadomości o królu.
Henryk wstał dnia tego z pogodniejszą twarzą, weselszy i widocznie usiłował zadać kłam rozsianym pogłoskom.
Villequier przyszedł rano zafrasowany.
— Wszystko przygotowane — rzekł do króla — ale pomimo naszych starań, abyśmy po sobie nie dali poznać że się gotujemy uciekać,