Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo tego zgodzenia się z wolą Bożą, gdy królewna wróciła do krajczynej, wypieczone na jej twarzy rumieńce i oczy błyszczące, jakby przestrachem i niepokojem, zdradzały, że dusza silnie poruszoną została.
Nie dowiedziała się od niej nic krajczyna, gdyż uklękła zaraz na modlitwę.
We czwartek spokojniej było na zamku, po odjeździe kilku Francuzów, a żaden poseł nowy nie przybył.
Król przestrzeżony przez cały dzień ten udawał bezczynnego i obojętnego, ruch około niego ustał, Francuzi siedzieli spokojnie, niektórzy z nich spali na zapas może, aby później bezsenność lepiej mogli wytrzymać.
Na mieście pomimo to, raz rzucona wieść że król uciekać chce, uporczywie się utrzymywała.
Około domu Sederyna krążyli ciekawi, na zamek zaglądali inni, szukano pozorów, aby się tu dostać, podsłuchać i podpatrzeć coś.
Larchant kapitan straży o ile mógł i umiał nie dopuszczał tu gawiedzi.
Przez cały dzień ten Tęczyński prawie nie odstępował króla. Trwożył się jakoś, przeczuwał czy go zaniepokojono, lecz okazywał się tak ciągle czujnym, niedowierzającym, że król pod wieczór zaczął mu czynić wymówki.
— Mój hrabio — rzekł do niego — nieufność