Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wielu w istocie było tego zdania.
Tęczyński, który sam nigdy nie kłamał, którego rycerskie słowo nie było nigdy złamanem, porywał się do oręża za cześć królewską.
Tak samo Krassowski teraz pozyskany i przekonany bronił Henryka.
Z twarzy Francuzów czytać można było co kto chciał. Jedni z nich chodzili posępni jak noc, co zdawało się dowodzić, że nie spodziewają się rychło zobaczyć Paryża, drudzy biegali, śpiesząc się, niecierpliwiąc, przygotowywać zdając do podróży. Lecz, niektórzy z nich mogli bez króla być wysłani, i w istocie wielu z nich za pozwoleniem, a kilku podobno bez wiadomości, samowolnie się wymknęli.
U Sederyna teraz pełno ciągle było, a między Starą Mynicą i Wawelem jakby prąd płynął nieustający.
Sam tylko gospodarz, zdaje się naumyślnie, nastręczał się we wrotach oczom ciekawym, ażeby dowieść, iż nic nie robił i tak bardzo zajęty nie był.
W ciągu dnia Villequier i Souvray kilka razy przyjeżdżali od niego.
Francuzom pomimo to, zdawało się, że doskonale przygotowania były zatajone i nikt się niczego nie domyślał.
U królewnej przez całą środę oczekiwano lub odwiedzin króla, albo wiadomości od niego.