Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karzeł podskakując aby się lepiej dać słyszeć — Na Boga w Trójcy jedynego, po całem mieście krąży pogłoska, że chcesz ujechać, ludzie mówią uciekać! Zlituj się nad sobą i nad nami!
Łamał ręce zrozpaczony.
Henryk parsknął doskonale udanym śmiechem.
— Oszalałeś, petit Jehan! — zawołał — oszalałeś! Jakże możesz ty, co mnie znasz od tak dawna, posądzić o coś podobnego? Ja? uciekać? Godziż się, abyś ty to powtarzał!
Na co uciekać mam, gdy mi niezawodnie jechać pozwolą, a sejm już dziś zwołują.
Król mówił z takim przekonaniem, z taką gorącością, tak oburzony razem, iż Krassowski, choć znał jego umiejętność oszukiwania ludzi, bo nieraz padł jej ofiarą, uwierzył mu i począł ręce białe całować.
— A! królu mój! panie mój — odezwał się z zapałem. — Nie wierzyłem temu, ale po całem mieście niegodziwi o tem trąbią, lud się rozgorączkowuje, nieprzyjaciele podpalają.
— Nic dziwnego, że głupia gawiedź takie niedorzeczności wymyśla — zawołał król — ale petit Jehan nie powinienby ich powtarzać.
Mój drogi, królowie nie uciekają, a ja nie mam żadnego powodu tak się na złamanie karku śpieszyć do Francyi. Królowa matka mnie zastępuje, d’Alençon tak dobrze jak pod strażą,