Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to grać i tańczyć znośnego i dosyć spokojnego Gawota, a król, z pewną przesadzoną powagą, był w nim bardzo zabawny.
Zacna pani Łaska westchnęła i szepnęła.
— Ale ktoby się domyślił że to król!
I on sam i ci co z nim skakali, rzeczywiście zdawali się o tem zapominać.
Po Gawocie, Anna, która z przykrością się przypatrywała tańcom, szepnęła powtórnie towarzyszce, iż chętnieby się przeszła, że zadługo już siedziały.
I w momencie gdy następujący taniec się układał, królewna z towarzyszką i nieodstępnym ochmistrzem Konieckim wstała po cichu, niepostrzeżenie wymykając się poza ściany jedwabne tego salonu, w którym król pozostał.
Długo nie mogły mówić nic i nie wiedząc dokąd pustą uliczką poczęły iść dalej, tam gdzie się druga muzyka odzywała.
Obie z pewnością myśli miały jedne, lecz smutno dzielić się było niemi.
— Śliczny wieczór — odezwała się Łaska — a i festyn też, niemożna powiedzieć, z królewską wspaniałością urządzony.
— Tylko — westchnęła Anna cicho — król nadto dobry i zbyt się z sobą spoufalać daje. Trudno mu potem będzie powagę swą utrzymać.
Łaska pomyślała chwilkę, musiała go bronić.