Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skłonił się Talwosz i chciał odchodzić. Anna mu rękę podała do pocałowania.
— Biedni my jesteśmy, którzy w niegodziwości serca ludzkiego uwierzyć nie chcemy, aż one nam się czuć dadzą!



Pierwszych dni czerwca wieczorem król zapraszał na zabawę z tańcami do ogrodu przy Zwierzyńcu.
Mówiono już oddawna o tym festynie, na który i królewna ze swym dworem i wiele pań, żon senatorów i co było dostojniejszych w Krakowie gości wezwanych było.
Ogród miał być wspaniale lampami oświecony, muzyka przygrywać w zielonych dla niej umyślnie pobudowanych szałasach. Dla pań i starszyzny stały szeregami przygotowane ławy kobiercami pookrywane. Stoły wśród starych lip i grabów uginały się od sreber. Allemani z kuchnią pracował od dwóch dni, bankiet gotując godny ust królewskich.
W całem mieście nie mówiono o niczem tylko o tym wieczorze królewskim, a że i królewna się na nim znajdować miała, nadawano mu takie znaczenie, iż miał być wesela zapowiedzią.