Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tam jechał lub ztamtąd przybywał, ale do królewnej Anny dochodziły tylko te wiadomości, które troskliwy o nią dwór jej dopuszczał.
Nikt z tych co, jak Solikowski lub biskup chełmski, jaśniej widzieli położenie, nie śmiał rozczarowywać Anny i przynosić jej wieści, któreby ją zasmucić musiały.
Wszyscy widzieli, że owo małżeństwo, którem się jeszcze łudzono, gdyby nawet możliwem było, bardzo nieszczęśliwemby być musiało.
Poznawano coraz lepiej owego księcia Andegaweńskiego, który zdala się wydawał rycerskiem panięciem, a zblizka był zepsutym chłopakiem, który sobie żartował ze wszystkiego, a sam potrzebował tylko zabawy i roztargnienia. Tych tu trudno mu było dostarczyć.
Francuzów ubywało, gdyż pobyt w Polsce stawał się dla nich coraz trudniejszym, zapominając o panu uciekali, gdy tylko mogli; z Polakami ani się rozmówić, ani zrozumieć, ni do ich obyczajów nie mógł Henryk nawyknąć.
Tęczyński, najbliższy króla, najmilszy mu może, był za szlachetnym, zanadto zacnym młodzieńcem, aby z nim mógł on przestawać na stopie zupełnego zaufania.
Z zaślepieniem i prostotą jakąś dziecinną prawie, podkomorzy króla daleko innym, lepszym sobie wyobrażał i czynił niż był w istocie.
Ile razy król się z czem niezdarnem mimo