Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 053.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mowa na niej jakieś czyniła wrażenie — stała niema spuściwszy oczy, potem szybko, dumnie podniosła je i odburknęła.
— Bóg zapłać — alem ja nie dziecko.
— Wolno pannie Dorocie czynić co się jej podoba — począł Talwosz — ale czegóż się śpieszyć. Panna czekała kilkanaście lat na stryja, niech stryj choć rok na nią poczeka. Będzie czas się dowiedzieć kto on taki.
Na kresach różnych ludzi pełno, to wiadomo, choćby Zagłobą i stryjem był, może być nie takim jakby go pannie życzyć trzeba.
Królewna potrzebuje dziś i pociechy i posługi.
Dosia popatrzyła na Litwina.
— Masz mnie za niewdzięczną — zawołała żywiej. — Przecież widziałeś, żem siebie dla niej nie oszczędzała, ale w końcu przychodzi na każdego chwila taka, iż musi o sobie pomyśleć.
Łzy się jej kręciły w oczach.
Litwin miękkiego serca, szczególniej gdy ze łzami miał do czynienia — nie śmiał już się jej sprzeciwiać.
— Niech mi panna Dorota dozwoli choćby, abym ja tego szlachcica wziął na spytki i o nim się starał dowiedzieć.
Zagłobianka rzuciła się jak oparzona.
— Jeżeliś mi wpan kiedy życzył dobrze, a słowo moje u niego coś waży — poczęła —