Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że stryj panny Doroty o nią się upomina. Zkądże on się wziął przez tyle lat o niej zapomniawszy?
Panna stała mocno zarumieniona.
— Cóż w tem dziwnego? — spytała — albo ja stryja mieć nie mogę?
— Ale tak długo się nie zgłaszał! — zapytał Talwosz.
— Albo człowieka sumienie ruszyć nie może? — chmurno odparła Dosia. — Dopóki miał własne dzieci, nie dbał o synowicę, teraz gdy mu je Pan Bóg odebrał...
Litwin głową potrząsał.
— I panna Dorota opuścić zechce królewnę — rzekł z trochą ironii — a oprócz tego, mnie się zdaje, że i Krakowaby żal było, gdy dosyć zaczyna być wesołym. Francuzi sobie bez panny Doroty rady nie dadzą.
— Wpan mnie męczysz tem prześladowaniem Francuzami! — zakrzyknęło dziewczę. — Raz na zawsze, powiadam wam, nie opiekujcie się mną.
— Więc i pytać nie wolno? — przerwał Talwosz. — Ja w tego stryja wierzyć nie chciałem, a panna Dorota nie stworzona do tego, aby gdzieś na kresach w lichym dworze z dziewczętami kądziel przędła.
Zmarszczyła się Zagłobianka.