Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie przepuszczali, chleby, mięso, przyprawy obliczając i wyrzucając marnotrawstwo.
Tak, obok troski o przyszłość, biedna pani musiała każdy kawałek chleba powszedniego oblewać łzami.
Wpadała Żalińska z narzekaniem, przychodził ochmistrz Koniecki skarżąc się, że mu skąpe wyznaczenie obcinano. Solikowski wysłany z biskupem chełmskim szli ze skargami i dnia spokojnego nie było.
Nadchodziła powoli wiosna, a położenie ani się wyjaśniało, ni polepszyło.
Król albo się nie pokazywał, lub grzecznie przesunąwszy zamykał i zapominał co przyrzekł.
Życie jego w początkach umiejące się pokrywać pozorami pewnej przyzwoitości, pod jednym dachem z królewną, wkrótce dla większej części dworu jej nie miało tajemnic.
Wiedziano o nocnych biesiadach, o tańcach przy drzwiach zamkniętych, o szalonej grze w karty, która króla ogołacała ze wszystkiego.
Niepodobna było ukryć tego, że Francuzi przywłaszczali sobie konie, srebra, opony, futra królewskie i natychmiast je do Francyi wysyłali.
Szczodrobliwość ta Henryka przechodziła miarę wszelką, gorszyła zaś szczególniej tych, co z niej nie korzystali.
Talwosz należał teraz do tych, którzy najgwałtowniej przeciwko królowi i Francuzom się