Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bracia stali zmięszani, lecz okazując radość, bo się im banicya wiekuistą nie wydawała.
Wybuchnął zaraz Samuel.
— Taka jest królów wdzięczność! Jam mu królestwo dał, a on mnie ojczyzny pozbawia... Głupim był i słuszne ukaranie!
Uderzył w stół pięścią aż wszystko na nim zadrżało; głowa mu opadła na piersi i zadumał się.
Zbliżyli się do niego pocieszając powinowaci, których odpychał, słuchać nie chcąc.
— Poznają mnie — zawołał — żem wygnany może niebezpieczniejszy dla nich niż tutaj. Schronić się znajdę gdzie, przyjmą mnie otwartemi rękami.
I zwróciwszy się ku zamkowi, grożąc pięścią, zawarczał.
— Pilnuj się dobrze laskonogi, abyś ze stolca twego nie zleciał.
Pić potem zaczął znowu i śpiewał, a namarszczona brew świadczyła, że się rozmyślał co czynić.
Przytomni występowali z radami.
Według nich łatwo było znaleźć poczestne przyjęcie u książąt niemieckich, w Saksonii, u tych, którzy protestantyzm wyznawali.
Samuel głową potrząsał.
— Zadaleko to dla mnie — przerwał — ja