Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tronie, objął rządy, należy mu je ułatwiać, nie zrażać od nich.
Choćby się musiał ze starą królewną ożenić, nikt mu młodych mieć nie zabroni. Panowie polscy nauczą się od was grzeczności, a wy...
— Nie wymagajże od nas, abyśmy się od nich czegokolwiek uczyli — wtrącił Jourdain. — To zwierzęta, nie ludzie!
Sederyn syknął.
— Zmiłujcie się — zawołał — nuż kto podsłucha! Już i tak dom mój podejrzanym jest bardzo.
Francuzi obejrzeli się i zamilkli. Villequier nalał sobie wina, a gospodarz pośpieszył napełnić kubek Jourdaina.
— A! ten karzeł przeklęty! — zawołał Villequier. — On temu wszystkiemu winien. I bezwstydny jest do tego stopnia, iż się ciągle nam około nóg plącze, jakby chwalić chciał dziełem swojem. Król go już znieść nie może.
Pijąc westchnęli Francuzi.
— Wpadliśmy w pułapkę okrutną — zaczął z kolei Jourdain. — Co do mnie, mam nadzieję przy pierwszej sposobności uprosić pana, aby mnie wysłał, choćby z listami, do Francyi. Położę się tam w łóżko i więcej nie wrócę.
— A! toby było bardzo ładnie! — odparł Villequier. — Tego samego co wam zachciewa się