Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dła na posłanie. Syn nogi jéj całował. Słowa mu się w ustach plątały.
Zrozumiała Petrkowa, że po nią przybył syn, że ją z téj nienawistnéj dobędzie jamy, że dawna wielkość powróciła do ich domu i że we dworze pod Sobótką czeka na nią pół ślepy mąż, który sam jechać nie mógł, bo siły postradał.
Jednéj godziny tu dłużéj pozostać nie chciała, powiedziała sobie, że nic ją tu powstrzymać nie potrafi. Znalazła siły, aby zerwać się z łóżka, zaczęła odziewać coprędzéj, wołając, że choćby zaraz wyruszy w drogę. Płakała i śmiała się razem. O staréj gospodyni swéj nie wspomniała nawet.
Ale Światosław jechać nie mógł, dopókiby drużyna jego nie spoczęła, miał téż podarki do oddania od ojca i z Błogosławą poszedł do Jaksowéj.
Ta stała w izbie swéj u stołu, sposobiąc jadło dla przybyłych gości, poważna a smutna.
Uścisnęła Błogosławę tak, jakby córkę ściskała własną, a gdy Światosław przemówił, że ojciec jéj posyła dzięki i podarki, odezwała się.
— Najlepszy dar byłbyś mi tu przywiózł, syna mojego biorąc z sobą; za resztę wdzięcznam, odrzucać się nie godzi, ale mi potém nic. Dajecie wy, no, to weźmiecie téż odemnie, mam i ja czém się dzielić i obdarzyć.
Chociaż Petrek odarty był ze wszystkiego,