Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 213.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byli przywykli, wszystko się ruszało z pośpiechem wielkim, trwoga ogarniała, bo krzyki i szczęk walki aż tu dochodził.
Zewsząd rozlegało się wołanie rozpaczliwe — koni! koni!
Księżna to ręce łamała, to zakrywała oczy, to krzyczała na głos cały tupiąc nogami z gniewu.
Na tyłach obozu z małego szumu stał się téż wkrótce zamęt i wrzask wielki.
I tam latali ludzie potraciwszy głowy, chwytając ladajaki oręż, który im wpadł pod rękę, drudzy koły wyrywali z szałasów, do broni się nie docisnąwszy.
Dwór z pośpiechem już zwijał namioty książęce, rzucano na wozy naczynia, suknie, oręże, co kto pochwycił. Konie wystraszone wrzawą rwały się woźnicom z rąk, że je ledwie piesi pachołkowie, za łby chwytając utrzymać mogli.
W obozie kurzawa powstała jak chmura płowa, która widzieć nie dozwalając, co się za nią działo, przestrach jeszcze pomnażała.
Ks. Władysław siadł na koń, księżnę wsadzono na wóz, i nie na pole walki spieszyli, ale wydobyć się z niéj chcieli, bo ich zewsząd ogarniała. Z obu stron nadbiegali ludzie popłoszeni, których bezmówne, blade twarze donosiły już, z któréj strony było zwycięztwo.
Dobek, który przy księciu stał, nie wiedział sam, kędy zawrócić, bo z tyłu sunęła się wielka