Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wiedział że tu jest. Do ciebie mi serce tęskniło jak zawsze. Matka wskazała ręką w stronę izb naprzeciwko.
— A do tamtéj, do tamtéj, to ci się nie tęskniło??
— Nie skłamię, tęskniłem i za nią, tak już musi być, bo w tém wola Boża.—
Stara wstała od stołu. Milczeli oboje. — Nie mówiąc nic puściła syna spać.
Gdy w komorze legł sam Jaksa, nim mógł pomyśleć co ma czynić — z sobą, ze znużenia wielkiego sen go ogarnął. A że kilkoro nocy spędził drzemiąc tylko na siodle lub pod drzewem, gdy raz padł na posłanie, objęła go żelazna moc snu i trzymała do rana.
Matka już budziła prządki i ogień rozpalać kazała, a on jeszcze jak legł na jednym boku, ciągle kamiennym snem odpoczywał.
Dzień dopiero biały powieki mu otworzył. — Nim ruszył się z posłania rozmyślać począł[1] — Co tu pocznę? Nie godzi mi się zostać a nie chce się jechać? Co pocznę? Tak dumając a przewracając się doczekał aż mu matka sama polewkę przyniosła, spojrzał na nią z obawą. Twarz miała smutną a uśmiechniętą.
— Pij i jedz — rzekła — nie dąsaj się — jam ci nie wrogiem, tyś dziecko moje...
Pocałowała go w czoło. —
— Niech się dzieje wola Boża!

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.