Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 136.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W progu już odchodzącemu książę powtórzył że nie okupu chce ale samego człowieka; a zresztą jedno lub drugie natychmiast musi mieć. —
Z tém powróciwszy Archidyakon na Biskupstwo naprzód, nocą, pokryjomu przekradł się do Starosty, który jak niedźwiedź na łańcuchu rwał się niecierpliwy chcąc z niewoli téj wyswobodzić. — Upierał się koniecznie sam stawać i bronić swéj sprawy.
— Ani mi się waż! ani myśl! zawołał ks. Robert. Ja tego nie dopuszczę! Jutro raz jeszcze pójdę na Zamek i spodziewam się u księcia otrzymać ulgę, zwłokę. — Uchowaj Boże obstanie przy okupie raczéj pożyczę i złożę grzywny, niż wam dozwolę iść na pewną zgubę.
Roger ciągle rwał się niespokojny.
— Ojcze miły! ojcze kochany! Na rany Chrystusowe zaklinam was, okupu nie dawajcie. Ja się ani kryć ani uciekać nie potrzebuję, ani płacić, jak mnie tu widzicie żywego, stojącego przed wami. Nic mi nie zrobią! Nie ja będę uciekał, ale on! on! co oślepił i okaleczył biednego Petrka, co czyha na życie braci. —
Archidyakon znowu te zuchwałe słowa usłyszawszy, kazał mu milczeć i zabronił wychodzić, zgromiwszy mocno.
Starosta narzekał, oburzał się, lecz słuchać musiał.
Nazajutrz Archidyakon poszedł na zamek do