Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wolę pójść żebrać z Petrkiem niż od księcia wziąć najwyższe dostojeństwa.
Służby żadnéj nie chcę, winy do siebie nie czuję[1] — Puście mnie, nie żądam więcéj nic. —
Dobek się śmiać począł.
— A któż to tak głupi aby molossy na siebie puszczał z łańcucha?
Roger się odwrócił ku ścianie jakby już dłużéj mówić nie chciał. —
— Starosto — dodał posłany — dobrze ci życzę a źle będę zmuszony uczynić. —
— Czyń co chcesz! rzekł krótko Roger. Dobek postał chwilę, zawrócił się i odszedł precz. —
Na zamku czekała nań księżna, a gdy powróciwszy o swéj rozmowie z Rogerem powiadać zaczął, łajała go.
— Niezdarne chłopisko, do niczego! wołała. — Idź mu powiedz że na gardle karany będzie. — Co za człek jest aby się śmiał nam opierać?
Dobek poszedł raz drugi. Władysław który przy tém stał milczący, oburzył się na żonę.
— Dosyć już tych krwawych spraw, rzekł — niemi sobie nieprzyjacioły czyniemy. Roger nie winien nic. — Strzymam go tylko. —
— A skarby Petrkowe? wtrąciła Agnieszka. Mało ci to ich potrzeba na wojnę? Zkądże weźmiesz?
Wszczynał się spór między księżną a mężem,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.