Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i odwracał się wejrzeń Rogiera unikając. Ten, jakby nierozumiał, stanąwszy raz w miejscu swém, niemówiąc słowa, trwał jak w murowany.
Rozmowa zerwała się, Dobek poczynał o zimie śniegu, łowach, psach, naprawdę sam nie wiedząc o czém, nadrabiając niezgrabnie wesołością fałszywą. — Bał się już aby mu z lica nie wypatrzono zdrady, którą miał w duszy.
Biesiadowali tak, ale Palatyn łacno postrzegł iż przybycie Rogiera wpłynęło na gościa dziwnie, i że nie swój był a niemal gniewny, choć udawał ochoczego.
Rogier stał ciągle milczącym tylko świadkiem. Petrek podsunął mu kubek, — odmówił dziękując. —
Gadali niby wciąż, byle nie milczeć, a tym czasem i noc nadeszła. Starosta w ostatku, rzuciwszy raz jeszcze oczyma bystremi na Dobka, wysunął się z izby po cichu. Gość téż ruszył się z siedzenia.
— A co, gospodarzu miły, odezwał się jak by odzyskując swobodę, gdy zostali sami — może to i prawda żem ja poselstwo jakieś od księcia do was wiózł, że je za nadrą trzymam, alem przy trzecim mówić nie chciał. Oto i noc już, jam się waszego ciepłego wina opił, w głowie mi zaszumiało! Teraz już do ważnych spraw nie pora, językby mi się plątał, jutro pomówiemy o tém..