Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 245.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hę! krzyknęła — juści ktoś Dobka w nienawiść a mnie w sromotne podejrzenie podał. Już!! Już ci to wierny sługa szkodzi, bo go drudzy za wierność nienawidzą i szkalują. A mnie z nim, aby się mnie i jego pozbyli! Coć to z Dobkiem? co myślisz? o co podejrzywasz! mów! Ja nie ścierpię potwarzy!
Władysław nic nie odpowiadał w początku, lecz zakłopotany był i mięszał się, a księżna nastawała.
— Mówże? z kimeś przestawał? kto ci to splótł, bezkarnie mu to nie ujdzie! Żywą nie będę, póki nie pomszczę się na zuchwalcu. — Gardło da! gardło musi dać!
Ale napróżno siliła się, następowała nań, targała Agnieszka, niewymogła na nim nic — kazał jéj iść precz.
Wnet ludzi, którzy księciu towarzyszyli na łowach wzięto na spytki, kędy bywał, z kim się spotykał. Czeladź pomniejsza nie kryła się z tém że stawali we Wrocławiu, kędy ich pojono i przyjmowano, że książę Petrka zabrał z sobą, i że razem potém w szałasie noc spędzili.
Więcéj Agnieszce nie było potrzeba. Wpadła do męża natychmiast pomsty na Petrka wołając, pewna iż on, nie kto inny, księciu musiał Dobka i ją dać w podejrzenie. Władysław nie przyznał się zrazu.
— Nie potrzeba na to Petrka było — rzekł,