Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 230.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawo i lewo, iść cicho, a gdy naprzód zabiegną, dopiero w trąby i rogi bić, zwierza napędzać. —
Dzień chmurny był a łagodny, niebo ciągle się trzymało szare i smętne, śnieg się z niego zapowiadał a nie sypał. Ledwie w gąszcz wjechali, gdy tuż jeleń pomknął — a psy za nim, a książę za niemi, a Petrek za księciem. Ani oszczepu ni strzały nie było puścić sposobu, psy co go oskoczyły i przytrzymać chciały, to się im rogami obronił, kilkoro ich poprzebijał, oskakiwał i gnał daléj na las, na gąszcze.
Petrkowi nie o jelenia szło ale o pana, więc zapomniawszy zwierzęcia, jego ścigał, i wkrótce już dwu ich tylko samych było, bo reszta ludzi w tyle przyzostała, zbłąkała się, rozpierzchła na cztery wiatry.
Książę zapalił się straszliwie, krzyczał na psy, przeklinał pustynię, sam siebie, konia smagał, a cudem głowy nie rozbił o gałęzie, konia o pnie nie rozdarł. Sam już nie wiedział kędy go Chwat niósł, ani co się z nim działo...
W jelenia zrazu tylko patrzał, ale ten coraz pomykał daléj, daléj, aż ze psy zniknął im z oczu. —
Władysław, zapominając się, klął straszliwie, psów gony ledwie już słychać było, — jelenia ani ujrzeć — Petrek nie odstępywał pana. —
Zapędzali się tak coraz daléj w puszczę, zbaczając to w prawo, to w lewo, przez błota, za-