Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 217.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o! ma słabość do niego! Razem z nim po lasach się włóczą, wodzi go po ostępach, psy mu stręczy, sokoły śle i tém go sobie jedna.
— Jakby książe do lasu innych towarzyszów sobie nie znalazł! mruknął Dobek.
— A czemuż ty mu się nie nastręczasz! odezwała się księżna, jemu na łowach najsnadniéj do serca trafić można.
— Tak — odezwał się Dobek, z księciem pojechać w las to się na dwóch, trzech dniach nie kończy, a któż tu będzie miał oko na zmowy i zdrady? kto ludzi w ręku utrzyma? Gdyby nie ja czy to by się wszystko nie rozbiegło jak stado owiec? Tu raz wraz i oka i grozy potrzeba!
Zamilkł chwilę, ale wnet do Petrka powrócił.
— Miłościwa pani — odezwał się — prędzéj późniéj Petrka zasłużona kara nie ominie; a komuż słuszniéj po nim wziąć co narabował, jeżeli nie mnie, wiernemu słudze waszemu?? Mnie się to należy! mnie! Skarby są wielkie, a ja dotąd niemam nic oprócz obietnic łaski. Dla tego ludzie mnie szanować i słuchać nie chcą. Ja go zgładzę, mojemu państwu spokój zapewnię, ale niechże, szyję stawiąc, choć to mam żebym sam trochę urósł.
Księżna zapatrzona w okno milczała.
— Dopóki Petrek chodzi po świecie, póty książę zawsze niepewien panowania, a i potomstwo jego jak szczenięta wytopić trzeba. —