Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzał i wolnym krokiem, kołując, niby od niech ce nia[1], zmierzał do drzwi.
— Zostaniesz ze mną, tu, sama nie chcę przyjmować Petrka, a wam go téż samemu widziéć nie dam.
Książę zawrócił się i usiadł pomrukując. Zamilkła małżonka. Milczenie to dolegało widać księciu, gdyż po raz drugi wstał i ku drzwiom zmierzył, a choć Agnieszka zawołała nań, nie odwrócił się. Doszedłszy do nich otworzył podwoje, wychylił się na wpół, i do stojących komorników, zawołał.
— Janko? a psy moje jadły?
— Karmione.
— Dawano już ptakom?
— Tylko co żer miały.
— Nosi Rabczuk Kobuza? żeby mu spać nie dał?
— Poszedł z nim gdzie największa wrzawa, odparł zapytany. —
Książę ziewnął. — Idź mi chorego konia zobacz, co mu dzik nogę przeciął.
To powiedziawszy zamknął drzwi i na ławę padł wyciągając się i ziewając — księżna chodziła niecierpliwa, rozgorączkowana. Okna izby dawały na podwórze zamkowe, aż ku głównéj bramie. Właśnie się z niéj wychylał orszak Petrka, na którego czele jechał pułkowódzca we zbroi świecącéj, z buławą żelazną w ręku, któréj głowa ostrzami kolczystemi nasadzaną była. Na hełmie

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – niechcenia.