Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdało mu się że takiéj istoty i takich sukni, i takich ruchów drugich na świecie nie było. — Nie zważał nawet że Światosław, który mu w ciągu tego pochodu pilno się przypatrywał, kilka razy przemówił do niego, a nie otrzymawszy odpowiedzi, szydersko się uśmiechnął. W kościele mszą odprawiał Opat. Po niéj nastąpiło całowanie pacyfikału i błogosławieństwo na drogę; do którego za panem Petrkiem kląkł i Jaksa.
Wnet potém tym samym porządkiem wracali nazad z kościoła. Błogosława teraz śmielszą była i weselszą, częściéj się zwracała do brata, śmiejąc się doń i mówiąc głośniéj, tak że Jaksa mógł ją słyszéć. Napawał się temi dźwiękami, ale do rozmowy z piękném dziewczęciem ani prawa nie miał ni odwagi.
Nie było téż miejscem po temu, cmentarz i podwórze, a gdy do dworu się zbliżyli, Petrkowa z córką znikła, wchodząc do téj części domu, która dla niewiast była przeznaczoną.
Wchodząc we drzwi za matką, pewnie ku bratu zwróciła główkę Błogosława, a że zasłona opadła jéj na oczy, odchyliła ją ręką, spojrzała, spotkała wzrok tuż stojącego Jaksy, i — zdało mu się może, jakby go bardzo nieznacznie głowy skinieniem pozdrowiła. —
Nie upłynęła chwila potém gdy Światosław szepnął Jaksie, iż pani matka chce z nim mówić