Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg z tobą, jedź sobie — rzekł, ale koniom musisz gdzieś dać wytchnąć, niech ludzie sporządzą naroki, my siądziemy. —
Poszli pod drzewa, wzdychał Zaprzaniec.
— Znowu krew się poleje, rzekł, jak ze mną bracia tak Władysław chce z bracią poczynać. — Ustąpcie mi, oddajcie, sam panować będę!! Rycerstwo nie zabieży, a na jego karkach się to skrupi. — Jedź do Petrka, gdybyś ty nie jechał, ja stary bym pospieszył. Niech radzą, niech się opierają, niech nie dopuszczą...
Władysław niema ojcowskiéj siły, aby wszystko w jednéj utrzymał garści a i nie pora po temu. Księża Biskupi nie radzi jednemu panu, a co oni chcą to będzie. Dziś oni tyle albo więcéj co książęta znaczą, i co pożądają ziści się, a czego zabronią nie ostoi się. —
Bieżcie dniem i nocą do Petrka, niech przybywa z radą, z groźbą, aby daremnéj wojnie zabiegł.
— Jeżeli jeszcze pora! dodał Jaksa. Gdym na Zamku w Krakowie był już o posłach z Kijowa gadano, o przymierzach z Rusią, i o pułkach a gromadach, które na pomoc ciągnąć mają.
Posiliwszy się jeleniemi naroki, przegadawszy chwilę, wstali rychło, Zaprzaniec ludzi zwołując, Jaksa do dalszéj drogi.
Żegnali się jak ojciec z synem. —
— A będzieszli tu u nas w Krakowskiém,